Wczoraj mimochodem dowiedziałam się, że MY RODZINY ZASTĘPCZE postrzegani jesteśmy jako nic nie robiący a nasz dzień sklada się z siedzenia w domu... Ale od początku, nasze jedno z Dzieci 3 x w tygodniu spędza po lekcjach AŻ jedną godzinę lekcyjną w świetlicy, czeka na starsze Dziecko i razem wracają do domu. Niby to nic takiego ale przecież jak może być Dziecko w świetlicy skoro JESTEŚMY W DOMU I NIC NIE ROBIMY? Otóż Kochani nasz dzień razem z mężem rozpoczynamy o godz. 4.45 (w nocy wstaję jeszcze 2 czasami 3 razy do Maluszka bo tego potrzebuje).Mąż szykuje się do pracy, robi śniadanie Maluchom. Tak, do pracy... pracuje od 6.00 do 14.00 i ten stan trwa już 35 lat (miał 15 lat jak licznik zaczął odmierzać Jego czas pracy. Moje lata pracy to ok.27), kiedy Promyczkowy tata przygotowuje śniadanko...ja w tym czasie przygotowuje przedszkolaki do przedszkola, mąż Je odwozi a później odbiera. Po pracy pojedzie jeszcze po chleb i zakupy... a w domu czeka już tysiąc rzeczy do zrobienia lub naprawienia. Po wyjściu męża i Maluchów zabieram się za kanapki dla pozostałych Dzieci aby zjadły śniadanko w domu i zabrały do szkoły i przedszkola w SOSW. To 2,5 bochenka chleba, napełnienie bidonów, przygotowanie 8 herbatek.Budzę Dzieci, mamy 6 "pampersiaków" do 7 r.ż, trzeba im pomóc, jeśli jest tylko siusiu w pampersie to ok. ale czasami też jest "grubsza sprawa" i wówczas trzeba wszystko wrzucić do prania (czasami łącznie z pościelą), przygotować kąpiel a później to już tylko z "górki"...czesanie itd. Ubranka przygotowuje dzień wcześniej, rankiem byłoby to trudne... po dwójkę Dzieci przyjeżdża busik na który trzeba wyjść i poczekać, resztę Dzieci odwożę do dwóch szkół jedne rozpoczynają lekcje o 7.50 drugie o 8.00. Później zaczynam szaleńczy bieg... opowiem Wam o tym na przykładzie zeszłego tygodnia... Poniedziałek ranek jak zwykle, 9.00 specjalista Bydgoszcz, 11.20 terapia z Dzieckiem Świecie, 14.30 odbiór Dziecka, wtorek- ranek jak zwykle, 8.00 badanie w PPP (które trwa kilka godzin), 13.30 - odbiór Dzieci, 13.45 stomatolog dla dwójki Dzieci, środa - ranek tradycyjnie, załatwianie urzędowych spraw, czwartek - ranek to ranek, 10.00 Bydgoszcz- wizyta u specjalisty z trójką Dzieci, 13.30- odbiór Dziecka ze szkoły specjalnej (SOSW), 14.30 szczepienie Dziecka u nas w Chełmnie, piątek- ranek jak zwykle, 12.30 zebranie u dwójki Promyczków, 13.00 zebranie u kolejnej dwójki, 14.00 zebranie odnośnie projektu, 16.00 trening naszych Małych Cudownych Sportowców... Do tego obiad (trzeba obrać 8kg.ziemniaków, nasze garnki to 15l i 17l.), pranie (min.2 pralki codziennie), suszenie, składanie ubrań itd., odrabianie lekcji, rehabilitacja, konie, trening, spotkania Dzieci z rodzicami biologicznymi, wezwania do Sądu .... Hmmm ... ciekawe jest to "nic nie robienie". Nie opisuję naszych dni tak szczegółowo bo lubię i spełniam się w tym co robię a Dzieci rozkwitają i promienieją...To nasze dni, nasza codzienność, nasze zwykłe życie... Świadomość Kochani, świadomość i zrozumienie "NICNIEROBIENIA"... może jednak uda się to zmienić? Z pozdrowieniami i nadzieją mama B. ❤ Zapraszamy na profil naszej rodzinki.... Budujemy DOM TYSIĄCA SERC Z SALKĄ REHABILITACYJNĄ ❤ BEZ WAS BĘDZIE NAM TRUDNO Z WAMI ŁATWIEJ ❤ https://fsmm.pl/10313/razem_zbudujemy_promyczkowy_dom_tysiaca_serc